Skok na bungee to jedna z najpopularniejszych ekstremalnych rozrywek ostatnich lat. Skaczą wszyscy - młodsi, starsi, samodzielnie i dwójkami. Z czego wynika fenomen tego sportu i jak odpowiednio przygotować się do tego przedsięwzięcia? Bierzemy skok na bungee pod lupę! Skok na bungee - o co chodzi? Pod koniec lat 70. Skok na bungee – TOP 5 miejsc w Polsce. Najczęściej skoki na bungee wykonuje się z wysokości 80-100 metrów. Na początku warto zacząć od niższych obiektów albo skoku na bungee wykonywanego w tandemie z bliską osobą. Gdzie można spełnić marzenie o ekstremalnej przygodzie? Do najlepszych miejsc w Polsce należą: Bungee jumping jest sportem, który polega na oddawaniu skoków z dużej wysokości, sięgającej niekiedy nawet 200 metrów. Do tego celu wykorzystywana jest specjalna, elastyczna lina, którą przywiązuje się do kostek, bioder lub korpusu. Miłośnicy tego sportu ekstremalnego do wyboru mają między innymi mosty, wieże oraz wiadukty. - Działamy od 19 lat, dotychczas nie mieliśmy żadnego wypadku - zapewnia firma Bungee Club, która obsługiwała skok 39-latka. Jak twierdzi, od początku działalności stawia na bezpieczeństwo. Jeżeli chodzi o Base Jump, pozwala on na wykonywanie skoków z dowolnych obiektów. Kolejna bardzo ważna kwestia to długość swobodnego lotu. W sporcie ekstremalnym, jakim jest skok na bungee, jest ona ograniczona. Przykładowo, skok z wysokości 60 metrów wiąże się ze swobodnym lotem o długości 25 metrów. Tyle samo trwa tutaj hamowanie. Śmiałkowie, którzy decydowali się na skok na bungee wciągani byli na szczyt wewnątrz komina przez 7 minut. Sam lot natomiast zajmował 8 sekund. Specjalnie dla potrzeb skoków dobudowano platformę, która podwyższała obiekt o dodatkowe 4 metry (w sumie 222 m). Takie wykorzystanie komina przerwała dopiero decyzja o wyburzeniu obiektu. . Bungee jumping, bardziej znany jako skoki na bungee, to bardzo widowiskowy i niezwykle popularny sport ekstremalny, który zwykle jest jedną z największych atrakcji miejscowości turystycznych czy imprez plenerowych. Najczęściej skoki na długiej, gumowej i elastycznej linie oddawane są ze specjalnego dźwigu, który pozwala unieść się śmiałkom na wysokość od 30 do nawet 90 metrów. Jednak poszukiwacze porządnej dawki ekstremalnych przeżyć i ciekawszych wyzwań mogą też korzystać z propozycji oddawania skoków z mostów, skał, wysokich budynków, itp. Na bungee jumping można zdecydować się samemu lub poczuć przypływ adrenaliny w parze w ramach skoku tandemowego. W Polsce skoki na bungee z poziomu 90 m z żurawia wieżowego można znaleźć w Krakowie. Bungee Jumping Kraków oferuje pojedyncze skoki za 130 zł, a w duecie za 230 zł. Studenci i młodzież szkolna za skok zapłacą 120 zł. Za dodatkową opłatą można też uwiecznić niezapomniane chwile na zdjęciach lub w formie wideo. Kolejnym miejscem, w którym można uprawiać bungee jumping są baseny Moczydło na warszawskiej Woli. Jeden skok, który można oddać zarówno w dzień, jak i w nocy, to koszt 120 zł. W stolicy, a także w Zakopanem na Gubałówce funkcjonuje Bungee Jumping Mario, gdzie przyjemność latania na gumowej linie z wysokości 90 metrów to wydatek rzędu 130 zł od jednej osoby lub 230 zł od które szukają bardziej ekstremalnych przeżyć mogą wybrać się do Oczkowa, gdzie nad Jeziorem Żywieckim można polecieć 25 metrów w dół z mostu Wilczy Jar lub do Milówki, gdzie z wiaduktu na drodze S-69 skacze się z wysokości 30 Sylwia Stwora Rafting rwącą rzeką, skok na bungee z 200 metrowego komina i lot szybowcem nad skalistymi wzgórzami to dla was betka? Pragniecie podnieść sobie poziom adrenaliny jak najwyżej? Macie za przeproszeniem wielkie cojones 🙂 i uwielbiacie, gdy strach zagląda wam w oczy? Jeśli na powyższe pytania odpowiedzieliście „TAK” zapraszamy na wyprawę Waszego życia – przejście El Camino del Rey. El Camino del Rey (Ścieżka Króla) znajduje się w południowej Hiszpanii, w andaluzyjskiej prowincji Malaga, w okolicy miejscowości El Chorro. To pieszy szlak poprowadzony wzdłuż stromych ścian wapiennego wąwozu Desfiladero de Los Gaitanes. Dnem wąwozu przepływa bardzo malownicza rzeka Guadalhorce. Ściany urwiska skalnego mają ponad 100 metrów wysokości co sprawia, że jest to jeden z najbardziej stromych wąwozów skalnych w Europie. Powstanie tej ekstremalnej ścieżki wiąże się z budową w 1921 roku linii kolejowej wiodącej systemem tuneli i mostów wzdłuż jednej ze ścian wąwozu. W celach pomocniczych (transportu materiałów itp.) wykuto w skałach system tuneli wodnych oraz poprowadzono ścianami wąwozu ścieżkę opartą na betonowych platformach. Król Alfonso XIII, który sam nadzorował prace, jako pierwszy przebył tą niebezpieczną drogę dokonując jej uroczystego otwarcia, stąd też nazwa Ścieżka Króla. [wp_ad_camp_1] Dziś El Camino del Rey jest bardzo zniszczona, dlatego władze Malagi zamknęły ją dla turystów (w 2000 roku zginęły na niej cztery osoby). Jednak wielu wspinaczy nie przejmując się zakazem mierzy się z tym ogromnym wyzwaniem. Część betonowych platform i większość oryginalnych barierek odpadła i leży na dnie przepaści, brakuje także siatek ochraniających przed spadającymi z góry odłamkami skały. Na trasie znajdują się specjalne liny przymocowane do skał, do których koniecznie należy się przypiąć podczas przejścia przez niebezpieczne odcinki (jeśli nie, można poczuć się jak ptak, tylko lądowanie będzie nieprzyjemne). [wp_ad_camp_1] Władze w Maladze kilka razy przymierzały się do projektu odrestaurowania Ścieżki Króla. Tym razem w planie jest przeznaczenie 8,3 mln euro do 2014 roku włącznie. Ruch na El Camino del Rey ma wg projektu odbywać się w jedną stronę: z Ardales do El Chorro. Są także plany budowy małego muzeum oraz centrum informacji turystycznej. Do tego czasu, jeśli dysponujecie odpowiednią wiedzą i sprzętem wspinaczkowym, macie ochotę na wyjątkowo mocny strzał adrenaliny i nie macie lęku wysokości zapraszamy na przechadzkę ścieżką śmierci – El Camino del Rey. A wcześniej zapraszamy do obejrzenia relacji śmiałków, którzy pokonali własny strach i przeszli ścieżkę: REGIÓN: Pezinok POČET OSÔB: 1, DOBA TRVANIA: 10 minút ŠPECIFIKÁCIA: Action Jump zo 110 m komínaProgramPo krátkom zoznámení s bungee jumpingom prebieha príprava na samotný zoskok, kde bude všetko detailne vysvetlené a pripravené. Potom už nasleduje okamih samotného skoku. 5, 4, 3, 2, 1 - JUMP!PodmienkyZážitok je vhodný pre 1 osobu. Minimálny počet účastníkov pre uskutočnenie termínu je 5 osôb. Vhodné len pre osoby od 15 rokov. Osoby mladšie ako 18 rokov musia mať na mieste prítomného zákonného zástupcu ako aj ním podpísané prehlásenie. Zdravotný stav nesmie nijak negatívne ovplyvniť konanie zážitku. Preto osoby trpiace epilepsiou, problémami chrbtice, poru chou srdca a pod. zážitok nemôžu absolvovať. Osobám pod vplyvom alkoholu alebo iných omamných látok nebude zážitok poskytnutý. Maximálna hmotnosť pre absolvovanie zážitku je 120 sa neuskutočňujú v prípade, ak je rýchlosť vetra vyššia ako 35 km/h, počas silného dážďa alebo sneženia, búrok a pod. Z hľadiska bezpečnosti si inštruktor vyhradzuje právo zrušiť konanie zážitku. V závislosti od počasia odporúčame telefonicky overiť uskutočnenie termínu 1 deň trvá cca 10 minút počas, ktorých sú 3 odpočítavania na zoskok. Ak sa osoba neodhodlá o zoskok, poukaz automaticky prepadá. Čistý čas voľného pádu pri zoskoku je 3,8 s. Na mieste je potrebné byť v dostatočnom predstihu, odporúčame 1 hodinu pred zoskokom (podpisuje sa reverz a prideľujú sa istiace potreby).Počet účastníkovZážitok je vhodný pre 1 môžu byť prítomní, môžu fotiť a absolvovanie zážitku odporúčame si vziať pohodlné športové oblečenie a pevnú by ste vedieťVideozáznam nie je zahrnutý v cene zážitku. Je možné si ho na mieste dokúpiť. SezónaSezóna prebieha od apríla do októbra v závislosti od termínuRezerváciu je nutné urobiť 30 dní vopred a je možné ju zrušiť najneskôr 2 dni pred uskutočnením zážitku. Zážitok sa uskutočňuje vo vopred stanovených termínoch, tie Vám na požiadanie POUKAZU 12 MESIACOVPlatnosť poukazu je 1 rok, teda celých 12 mesiacov od jeho zakúpenia. Jeszcze tylko przez maksymalnie kilka tygodni elementem panoramy Głogowa będzie komin na Widziszowie. Wkrótce zostanie on wyburzeniu komina na Widziszowie mówi się w Głogowie już od miesięcy. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to już za kilka tygodni obiekt ten przejdzie do historii. Jego wyburzenie planowane jest na początek lipca.– Czekamy jeszcze tylko na to, aż firmy posiadające na kominie anteny nadawcze je zdemontują. Gdy to nastąpi będziemy mogli przystąpić do prac – mówi Lucjan Szymanik z firmy Eko-Min z Polic, która zajmie się wyburzeniem obiektu w mają z komina zniknąć do końca czerwca. Wtedy też pracownicy firmy wyburzeniowej przystąpią do pracy. Jak przyznają, ta zajmie kilka dni. Trzeba wywiercić otwory w odpowiednich miejscach i umieścić w nich ładunki wybuchowe. A potem, po naciśnięciu przycisku, będzie obiekt zostanie wysadzony. – Zaplanowane jest to tak, że komin przewróci się na bok – dodaje Lucjan jednak pierwsza eksplozja ma sprawić, że część komina poleci w dół, a dopiero potem, pod wpływem kolejnych, skrócony już obiekt przewróci się na bok. Przeprowadzone badania określiły, że sam wybuch nie zagrozi znajdującym się w okolicach budynkom mieszkalnym. Karolina ChudzikW miejsce komina osiedlePrzypomnijmy, że komin zostanie wyburzony na wniosek właściciela terenu na Widziszowie. Według planów w miejsce komina i otaczających go budowli ma powstać osiedle domków jednorodzinnych. Odpowiednie zmiany w projekcie zagospodarowania przestrzennego są już wprowadzone. Sam pomysł wyburzenia komina spotkał się z mieszanym odbiorem wśród mieszkańców. W wielu internetowych komentarzach ludziom było szkoda budynku, który wpisał się już w panoramę miasta. Jednakże inni zwracają uwagę na to, że ta będzie wyglądała lepiej bez niego. Jak by nie było, należy pamiętać, że to budynek na prywatnej posesji, a decyzja o jego losie leży w pizzeria Torino przeniosła się do nowego lokalu. Ma też dużo bogatszą kartęNajpopularniejsze nazwiska w Głogowie. Ich jest najwięcej! Lista 20 nazwiskElektrociepłownia nigdy nie powstałaMierzący 222 metry komin jest w dwudziestce najwyższych takich obiektów w Polsce. Widać go z wielu kilometrów. Tak właściwie nigdy jednak nie spełnił swojej oryginalnej funkcji. W 1990 roku przerwano budowę elektrociepłowni, a jedynym jej powstałym elementem był właśnie komin. Od lat służył do zupełnie innych celów. Był to drugi najwyższy obiekt w Europie i trzeci na świecie po Chinach do oddawania skoków na linach (Dream Jump). Śmiałkowie, którzy decydowali się na skok na bungee wciągani byli na szczyt wewnątrz komina przez 7 minut. Sam lot natomiast zajmował 8 sekund. Specjalnie dla potrzeb skoków dobudowano platformę, która podwyższała obiekt o dodatkowe 4 metry (w sumie 222 m).Takie wykorzystanie komina przerwała dopiero decyzja o wyburzeniu obiektu. Na początku lipca wyburzą komin w Głogowie. „Czekamy na zdjęcie anten" Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera Gdy do naszego Oddziału PTTK „Sudety Zachodnie” wpłynęło zaproszenie od firmy Dream Jump, byśmy przybyli do Kostrzycy i spróbowali poszybować ze 100-metrowego komina, pomyślałem, że to jakiś żart. No bo jak? Czy ktoś przy zdrowych zmysłach, sam z nieprzymuszonej woli, rzuci się w dół? Foto: Krzysztof Tęcza Gdy jednak zacząłem rozmawiać z przewodnikami sudeckimi, okazało się, że wielu z nich marzy o takim skoku. Że wcale nie boją się lotu z takiej wysokości. Uznaliśmy zatem, że warto przyjąć zaproszenie i 30 września 2018 roku zjawiliśmy się w Kostrzycy, gdzie znajduje się jeden z obiektów firmy Dream Jump, która specjalizuje się w organizacji tego typu skoków. Oczywiście po przybyciu na miejsce zadaliśmy obsłudze wiele pytań. W końcu lot ze 100 metrów to poważna sprawa. Przede wszystkim dowiedzieliśmy się, że nie jest to typowy skok na Bungee. Tutaj nie ma miejsca na tak niepewny lot, jakim jest spadanie na rozciągającej się linie. W tym wypadku każdy potencjalny skoczek zostaje ubrany w specjalną uprząż, mającą zminimalizować ewentualne niedogodności podczas „uderzenia” liny. Ponieważ wykorzystano tu zawieszenie w kształcie litery „U”, główny impet przejmowanego ciężaru „zsuwa” się po linie, minimalizując nieprzyjemne odczucia. Podstawą układu wykorzystywanego do skoków są dwie liny dynamiczne oraz bloczek. Ten zupełnie nowy, zapewniający spory komfort, sposób oddawania skoków został wymyślony w 1997 roku przez Tomasza Zielińskiego, który swój pomysł opatentował i stworzył Dream Jump. Ponieważ pogoda była nam przychylna, wielu z nas postanowiło przeżyć coś nowego i po obejrzeniu kilku skoków zdecydowało się na to samo. Najpierw jednak dowiedzieliśmy się, że niestety nie wszyscy mogą to uczynić. Są bowiem narzucone pewne ograniczenia. I tak nie skoczy ktoś kogo trapią poważne choroby, np. wieńcowe, kłopoty z kręgosłupem, padaczka itp. To zrozumiałe. Bardzo ostro i stanowczo traktuje się osoby w stanie nietrzeźwości czy pod wpływem substancji odurzających. Również nie skorzystają z tej usługi osoby niepełnoletnie i ważące ponad 120 kg, zaś osoby w wieku ponad 60 lat muszą posiadać stosowne zaświadczenie lekarskie. Muszę powiedzieć, że najważniejsze dla nas, poza rozmową z obsługą, było obejrzenie zarówno skaczących, jak i nagrań z kamer, które są umieszczane na uprzęży. Bo sam lot poszczególnych osób wygląda różnie. Jedni lecą jak kamień, drudzy machają rękoma, inni lecą w ciszy, a jeszcze kolejni drą się jak opętani. Najlepszą zachętą była jednak rozmowa z osobą, która właśnie „wylądowała” na ziemi. Jej przeżycia z lotu opowiedziane na żywo zachęcały nas do zrobienia tego samego. Chociaż wyraz twarzy poszczególnych osób nie zawsze był radosny. Czasami widać było trwogę czy wręcz przerażenie. Generalnie jednak ci, którzy skoczyli, byli zadowoleni i wyrażali chęć oddania kolejnego skoku. Foto: Krzysztof Tęcza Ja, dzięki uprzejmości obsługi, mogłem wjechać na samą górę, by ze stu metrów obejrzeć krajobraz. Jest niesamowity. Zapoznałem się ze sposobem podprowadzania skoczka do krawędzi platformy i późniejszego oddania przez niego skoku. A trzeba wiedzieć, że w momencie podchodzenia do końca platformy często uginają się nogi i wtedy samemu nie jest łatwo rzucić się w dół. Dlatego obsługa, mająca już wprawę w takich sytuacjach, musi daną osobę słownie przekonać do uczynienia kolejnego kroku i odpowiednio ją ustawić, tak by nie stała się jej żadna krzywda. Ja, przyznam się, że nie skoczyłem, ale że tego nie zrobię, wiedziałem już na dole. Nie mniej warto było wjechać na samą górę, by zobaczyć świat z takiej wysokości. I wcale nie jestem pewien, czy moje przeżycia nie dorównywały skaczącym. Bo sam wjazd zawieszonym za uprząż na stalowej lince na górę w środku komina może, poza szybkością, nie jest czymś wyjątkowym, ale za to zjazd już tak. Po pierwsze, gdy mój opiekun powiedział mi, bym zeskoczył z platformy do czarnej czeluści komina, widziałem tylko przepaść. Nie było przecież pod moimi stopami blaszanej platformy, którą widziałem na dole. Ona pozostała tam na samiutkim dnie komina. Gdy wreszcie przełamałem się, zawisłem na uprzęży. A gdy obsługa nacisnęła guzik zwalniający linę i poczułem, jak raptownie lecę w dół, przez moment zrobiło mi się ciepło. Za chwilę jednak poczułem, że zjazd jest pod kontrolą i już było wszystko w porządku. Chciałem podziękować obsłudze Dream Jump za takie przeżycia. Jestem pewien, że do tych podziękowań przyłączą się wszyscy przewodnicy, którzy sprawdzili swoją odwagę. I myślę, że taki produkt turystyczny, bo można to tak nazwać, jest na tyle atrakcyjny, że organizatorzy wypoczynku śmiało mogą go polecać swoim podopiecznym. Dla ścisłości dodam, że obecnie skoki organizowane są w soboty i niedziele, a na zamówienie w inne dni tygodnia. Wszystkie informacje można uzyskać ze strony internetowej Krzysztof Tęcza

skok na bungee z komina